Zastanawiacie
się pewnie jak można sobie takie 3 dni zafundować tak nagle w środku tej burej
aury, natłoku obowiązków i szarej codzienności? Kopnął mnie ten zaszczyt i
znalazłam receptę, która na dodatek działa na „100 pro”.
A oto
przepis: Kupujesz tani bilet na lot ciasnym ryanairkiem, z wielkim trudem
starasz się zmieścić swoje rzeczy w wyjątkowo małej torbie (a ostatecznie i tak
się stresujesz na lotnisku czy nie jest aby za duża- znaczy się wiesz, że jest
trochę za duża i modlisz się w duchu, żeby nie kazali Ci jej wkładać w tę ich cudowną
miarkę), po rozprawieniu się z wszelkimi bileto-odprawo-bagażowymi sprawami
wsiadasz do samolotu- kierunek Sztokholm! I bodaj najważniejszym składnikiem
tego przepisu jest to, że w momencie przekroczenia drzwi lotniska wszelkie
problemy zostawiasz za sobą. Studia, praca, codzienna walka z szarą
rzeczywistością- wszystko to zostaje za drzwiami, lotnisko przekraczasz tylko
Ty i Twoja nieco przyduża walizka! Oczywiście towarzyszy Ci jeszcze jedna
osoba- Przyjaciółka z którą masz pewność, że dobrze się będziesz bawić i wiesz,
że Ona też problemy choć na chwilę chce zostawić za drzwiami. Powiedziałabym,
że jest to takie od czasu do czasu wskazane, chwilowe zamiatanie problemów pod
dywan, w końcu jak poleżą tam 3 dni to nic im się nie stanie, nie? I ostatnim,
bardzo ważnym składnikiem tego cudotwórczego przepisu są ludzie, których
spotykasz w tym wspaniałym skandynawskim mieście- oni idealnie dopełniają
całości!
Proste, czyż
nie?
Otwarcie muszę
przyznać, że już od dawna tak szczerze i często się nie śmiałam jak w ten
weekend. Nić porozumienia ( niektórzy bardziej wtajemniczeni doszukają się też
drugiego dna w tym stwierdzeniu), która nawiązała się pomiędzy nami i osobami,
które tam poznałyśmy jest niesamowita. Kto by uwierzył, że można się tak
dobrze, powiedziałabym nawet fantastycznie bawić z ludźmi, których się
praktycznie w ogóle nie zna.
Oczywiście
są też pewne straty w postaci przeziębienia, niewyspania i aparatu kolegi,
który teraz sobie uroczo zapomniany leży w Sztokholmie i z utęsknieniem czeka
na powrót do Polski- ale warto było! Oj warto!
Szkoda
tylko, że czas tak zapiernicza jak głupi gdy chciałoby się go choć na chwilę
zatrzymać!
W każdym
razie polecam Sztokholm! Piękny jest naprawdę i zima jest tam ładniejsza niż u
nas, taka prawdziwa, biała i mroźna.
To ja się w
drodze do pracy zatapiam znów we wspomnieniach, a Wy czym prędzej szukajcie
tanich lotów- kierunek północ!
Sztokholm, polecam!
Mario pisze
Ale super!:)
OdpowiedzUsuńJa planuję, ale dopiero po sesji :P.