Życie jest jednak przewrotne i przeraźliwie złośliwe.
Wiem, że miałam już dawno temu coś tu napisać, ale niestety
rzeczywistość mnie przerosła odrobinę albo nawet bardziej. Użalając się nad
sobą na całej linii: czuję się przytłoczona szarością, a mówiąc już całkiem
dokładnie czuję się przytłoczona truskawkowością. I tutaj chyba nadchodzi
chwila kiedy powinnam co nieco wyjaśnić. Tydzień temu zmieniłam na najbliższe 2
miesiące swoje miejsce zamieszkania (choć zaczynam podejrzewać, że nie będzie to
aż tak trwała przeprowadzka). Od ostatniego czwartku mieszkam w Rucphen w
Holandii. W tym miejscu pojawia się kolejne pytanie, a mianowicie, po jaką
cholerę przeprowadziłam się do tej maleńkiej wioski, której nikt nie zna? Już
śpieszę z odpowiedzią. Zachciało mi się zarabiać pieniążki w obcej walucie,
otóż to. Na dodatek zachciało mi się zarabiać przeurocze euracze zbierając
truskawki, które niestety okazały się mniej urocze niż myślałam, zdecydowanie
mniej urocze.
A skoro już mówimy o pracy za granicą chciałabym powiedzieć
kilka słów na ten temat. Oczywiście jak zawsze na moim blogu wszystko co
napiszę będzie totalnie subiektywne. Po pierwsze co chyba nie jest nazbyt
odkrywcze uważam, że jesteśmy przeraźliwie wykorzystywani. Ciężka, w moim odczuciu
wręcz niewolnicza praca i głodowa pensja. Za taki wysiłek powinno się dostawać
przynajmniej 2 razy więcej, ale niestety, wypłaty, mimo że na holenderskie
warunki małe wciąż w Polsce nie ma szans na taki zarobek, przynajmniej na pewno
nie gdy jesteś studentem. A chyba
najgorsze z tego wszystkiego jest to, że sami sobie na to pozwalamy. Wszyscy
narzekają między sobą, ale tylko po cichu, głośno nikt się nie odezwie i dalej
zapiernicza jak maleńka mróweczka, bo trzeba. W ten sposób biznes się kręci, Holendrzy
mają coraz więcej pieniędzy, a Polacy coraz bardziej obolałe plecy. Trochę mi
przykro, że stałam się tą maleńką mróweczką, ale mróweczka to mróweczka,
pracuje i nic nie mówi, choć znając mój temperament nie potrwa to długo.
W każdym razie konkludując, nikomu nie polecam pracy przy
zbiorach truskawek, chyba, że ktoś ma fetysz na punkcie obolałych kości i
opuchniętych kolan. Jeśli kogoś to kręci, spełnienie murowane! Na tym chyba
zakończę, bo co za dużo to niezdrowo, zegarek na 5tą rano nastawiony i do pracy
rodacy!
A Was mimo wszystko truskawkowo i słonecznie pozdrawiam!
Powiedzcie Polsce ode mnie, że mimo iż jest niewdzięczną ojczyzną, tęsknię!
Siły życzę :*
OdpowiedzUsuń