Prowadziłam już kiedyś bloga, w
gimnazjum. Bunt i problemy egzystencjalne nieco odrzuconej nastolatki
znajdowały swoje ujście na stronie internetowej gdzie można było
pozostać anonimowym. Wrzucałam na przemian zdjęcia kiedyś
uznawane przeze mnie za gotyckie i mroczne, a następnie słodkie,
lukrowe z „mądrymi podpisami”. Sporo jest autoironii w tym jak
teraz na to patrzę i mam ku temu powody, bo wiele się zmieniło od
tego czasu. Już nie jestem odrzuconą, nieco pulchną nastolatką.
Nabrałam odwagi, przestałam ubierać się tylko i wyłącznie na
czarno, mieszkam w dużym mieście, studiuję. Mimo to żałuję, że
pewnego dnia w ramach buntu przeciwko wszystkim arogantom nie
rozumiejącym moich postów, bloga usunęłam. Teraz kiedy patrzę na
to z nieco innej perspektywy, chciałabym zobaczyć co dokładnie
siedziało w tej dziewczynie sprzed paru ładnych lat. Niestety,
jedyne na co mogę liczyć to mgliste wspomnienie jak to kiedyś
było. Dzisiaj jednak zaczynam od nowa, nie do końca pewna o czym
dokładnie będę pisać, ale właśnie o to chodzi! Czego dusza
zapragnie. Każdy czasem potrzebuje dać ujście swoim emocjom,
myślom. "Wstukanie ich w komputer" może okazać się całkiem niezłym
pomysłem, taką przynajmniej mam nadzieję, a jeśli jeszcze dzięki
temu poznam ludzi, którzy mnie rozumieją, będzie już naprawdę
idealnie.
I na koniec moja rada na dziś: obsługa
klienta indywidualnego to zazwyczaj ładniejsza nazwa nagabywania ludzi! Ponoć
człowiek uczy się na własnych błędach, ale w sumie czemu nie
miałby się czasem czegoś nauczyć na błędach innych. Akcja
poszukiwanie pracy dorywczej, cel prawie osiągnięty. Godziny
próbne, promocja kosmetyków. Co się okazuje? Biegasz po parkingu i
próbujesz ludziom wciskać perfumy niewiadomego pochodzenia za "jedyne" 119zł, początkowo oczywiście twierdzisz, że wszystko jest
za darmo, że to tylko zbieranie opinii na temat zapachu, a potem
jakoś przypadkiem proponujesz zakup. Na dodatek dziewczyna, która
Cię szkoli, mówi tak szybko, że za nic w świecie nie da się jej
zrozumieć a Bezczelna to jej drugie imię. Nie dajcie się na to
złapać. A mi nie pozostaje nic innego jak zacząć całą akcję
„Poszukiwanie pracy” od nowa. Miejmy nadzieję już bez takich
przygód.
Ah te kobiety próbujące wcisnąć ci jakieś tanie g**no, nigdy nie rozumiałem jak można tak pracować.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że usunęłaś starego bloga, może da się coś z niego uratować? spróbować na pewno nie zaszkodzi:)
Z niecierpliwością czekam na następny wpis:) napisz coś więcej o sobie!
pozdrawiam
hihi nie cierpię ludzi, którzy zaczepiają mnie na ulicy próbując coś "wcisnąć".
OdpowiedzUsuńżyczę Tobie i sobie znalezienia satysfakcjonującej pracy:)
już nie piszesz?
OdpowiedzUsuńchwilowo nie. w zasadzie nawet nie wiem dlaczego, ale chyba pochłonęła mnie rzeczywistość poza blogowa, choć przyznam szczerze, że to krótkie pytanie skłoniło mnie do refleksji, że lubiłam pisać na blogu i trochę mi tego brakuje :), więc kto wie...
Usuń