Całkiem niespodziewane zakończenie
sobotniego wieczoru to sprawa, która skłoniła mnie do myślenia, a
także zawładnęła sporą ilością moich dzisiejszych rozmów ze
znajomymi. Samo zjawisko jest bardzo niepokojące i powstaje pytanie:
skąd się tacy ludzie w ogóle do cholery biorą?
Ale do sedna. Sobotni wieczór, piwo
ze znajomymi na wyspie Słodowej. Niefortunnie pozwoliliśmy dwójce
naszych przyjaciół samym pójść do toalety. I to był nasz błąd!
Po długim oczekiwaniu zaczęliśmy się nieco niepokoić, no bo ileż
można sikać!? Nagle telefon od naszych zaginionych: "Jedziemy z policją na komisariat." Komentarz kolegi: "śmieszny żart! Wracajcie, bo czekamy!" Po drugim telefonie w którym M.
wciąż zarzekał się, że to nie jest żart, włączyliśmy z D.
speed i popędziliśmy do toalet ogarnąć sytuację. Co widzimy: M. i K.
wsiadają do radiowozu z jeszcze jedną dziewczyną, którą
określiłabym mianem „babochłopa”. Oczywiście D. musiał
okrasić całą scenę odpowiednim komentarzem, całkowicie w swoim stylu: ej Mario, oni
naprawdę jadą z policją, zróbmy im fotę! No i się zaczęło.
Podbiega do nas laska z dupą wielkości szafy i w ogóle wszystkim
wielkim (nie jest to rzecz jasna najważniejsze, bo tusza niczego nie
determinuje, ale w tej sytuacji jakby dopełniała całokształt
ogólnego grubiaństwa i chamstwa). „Chcecie wp***dol, jakie
zdjęcia, ch**j was to interesuje...” i tak dalej w podobnym stylu.
Po czym podbiegła do nas cała banda dresiarzy wraz z pozostałymi
koleżaneczkami i zaczęła szukać zaczepki, i na nas naskakiwać.
Jednak to co spotkało nas to tylko
kawałek całej historii. To co spotkało K. i M. jest głównym
wydarzeniem wieczoru. Na wyjaśnienie dlaczego jechali na komisariat
z jakąś brzydką, brudną i pijaną laską musieliśmy czekać aż
2h. „Miła Koleżanka”, która jechała wraz z nimi okazała się
wcale nie być taka miła. Jej koleżka chciał w dość agresywny
sposób wyżulić od M. fajkę, gdy mu się to nie udało próbował
go uderzyć, z pomocą ruszyła mu nasza już wspomniana „Miła Koleżanka” również próbując M. zaatakować. Ostatecznie M. się
przewrócił, a nasza zła bohaterka zabrała mu okulary. Niestety
źle biedna trafiła, gdyż M. studiuje prawo i nigdy nie odpuszcza w
takich sytuacjach, a już na pewno nie odpuści jakiejś idiotce,
która mu ukradła okulary. Skończyło się tym, że dziewczyna
została oskarżona o rozbój i kradzież (i z dużym
prawdopodobieństwem dostanie wyrok skazujący), a weekend spędziła
na Izbie Wytrzeźwień (1 promil w wydychanym powietrzu mówi chyba
sam za siebie).
Osobiście uważam: bardzo dobrze
jej tak! Może się wreszcie czegoś nauczy. Dopóki tacy ludzie
czują się bezkarni, wydaje im się, że wszystko mogą. A niewinni
ludzie na tym cierpią. Uważam, że to jest ich jedyna szansa na to,
żeby coś zmienić w swoim życiu. Porządnego kopa po dupie,
dokładnie tego im trzeba! Pobłażliwością się takich niestety
niczego nie nauczy. Naprawdę zawsze staram się wierzyć w ludzi i
generalnie życzę wszystkim jak najlepiej, i całej tej bandzie też życzę
jak najlepiej, ale uważam, że w ich przypadku właśnie porządna
kara i utrata poczucia bezkarności jest najlepszym sposobem na
zmianę ich postępowania.
Cieszę się, że cała sytuacja
skończyła się jak się skończyła i, że M. ostatecznie chodził
dumny, że mógł się wykazać znajomością prawa i jak na
przyszłego Pana prawnika przystało stanął na straży porządku.
Ponoć nie ma tego złego... Miejmy nadzieję, że wszystkie przyszłe
groźne sytuacje jakie nas spotkają ostatecznie skończą się tak
jak ta, a my będziemy mogli się z nich śmiać! Tego właśnie,
podsumowując całą sytuację, nam życzę!
PS Historia została maksymalnie okrojona z wulgaryzmów, gdyż nie uważam, żeby były one
najatrakcyjniejszym sposobem komunikacji, ale zapewniam, że było
ich dużo, dużo więcej, czasem w dość dziwacznych połączeniach
i w przeraźliwie długich ciągach pozbawionych słów innego
rodzaju.
dziękuję za miły komentarz:)
OdpowiedzUsuńa czytając historię sobotniej nocy:) absolutnie zgadzam się z Tobą. Wiele razy byłam świadkiem takich sytuacji i aż niedowierzanie pojawiało się w mojej głowie, że młodzi ludzie potrafią się w ten sposób zachowywać, nierzadko dorośli ludzie ale pamiętajmy, że nie każdy dorosły jest DOJRZAŁY!:)
Pozdrawiam, Anna
okazało się, że były to osoby mniej więcej w moim wieku, czyli już dorosłe i to było najbardziej przerażające. nie czuję się do końca dojrzała, ale to jednak przepaść... choć trochę kultury osobistej i właśnie dojrzałości o której wspomniałaś by się przydało.
Usuńco do mojego komentarza: nie ma za co, wypowiedź była jak najbardziej szczera ;). zazwyczaj tylko przeglądam blogi, rzadko komentuję, postanowiłam to zmienić, bo kiedy coś jest naprawdę godne uwagi, warto wyrazić swoje zdanie.
pozdrawiam,
M.
Przypomina mi to sytuację w tramwaju, kiedy czołgistka (muszę ją ta tak nazwać, bowiem była archetypem tej niebezpiecznej mieszanki estrogenu i testosteronu) mnie najpierw wyzywała od pedałów a w końcu opluła. Byłem tak wściekły, że mi prawie łzy poleciały a czołgistka cwana wysiadła szybko ze swoim wielkim brzydkim psem. W takich momentach sam już nie wiem, co mam myśleć i czuć.
OdpowiedzUsuń