Od jakiegoś czasu jestem absolutnie zafascynowana tym
zjawiskiem. Spotkałam się z wieloma opiniami na ten temat m. in. że nie do
końca wiadomo co by można robić we śnie wiedząc, że to sen i mogąc decydować.
Oj, nie miałabym ja takich problemów, mam pomysłów na co najmniej rok śnienia.
Zaczęłabym chyba od tego najbardziej banalnego, czyli latania, poprzez wizytę u
fryzjera gdzie drastycznie zmieniłabym fryzurę i podziwiałabym rezultaty, po
poznanie księcia na białym koniu. W końcu kiedy śpisz wszystko jest dozwolone,
nasz mózg ma w tym względzie nieograniczone możliwości, więc szalałabym na
całego.
Problem polega na tym, że taki trochę ze mnie sceptyk jest.
Jakoś nie przekonują mnie te wszystkie rady jak tę umiejętność opanować. Że
niby powiem sobie przed snem: „bądź świadoma, że śnisz”, zakupię zeszyt, zacznę
notować nocne przeżycia i już? To wystarczy? Właśnie wcale nie wystarczy, bo do
tego wszystkiego trzeba mieć jeszcze anielską cierpliwość, dlatego, że przy
każdym z tych sposobów widnieje ostrzeżenie, że opanowanie tej sztuki może
trochę potrwać. Z tą cierpliwością to już przegięli! Jakby się tak dało może
jakąś maleńką hipnozę czy coś? Żarty żartami, ale chyba już najwyższy czas
przestać być sceptykiem. Od dwóch lat uczą mnie, że mózg to „potężne narzędzie”
i bardzo wiele może, wystarczy mu tylko trochę dopomóc, a siła podświadomości
(mimo że niektórzy twierdzą, że jej nie ma) jest wszechwładna. Dlatego dziś co
noc z pełnym przekonaniem będę przed snem mówić sama do siebie, kto wie, może
jak zacznę w to naprawdę wierzyć, podziała.
Kilka razy poniekąd zaznałam już tego uczucia. Niestety
muszę szczerze przyznać, że nie było ono dla mnie do końca przyjemne. Śniło mi
się kiedyś, że spadam z ogromnej wysokości i tuż przed rozbiciem się o ziemię
nachodzi mnie uczucie, że to przecież sen i mogę się obudzić, muszę się
obudzić, bo inaczej marnie będzie ze mną. Obudziłam się, zlana potem i
przerażona. Nie jestem jedyną osobą, której przydarzył się tego rodzaju sen,
słyszałam już od kilku osób o podobnych doświadczeniach. Tylko, że to jest
chyba jednak całkiem inna kategoria śnienia i świadomości. Wolałabym zamiast
się obudzić, zacząć się unosić w powietrzu i usiąść na chmurze, a co!
To co dzieje się z naszym mózgiem w nocy jest naprawdę
fascynujące. Są naukowcy, którzy uważają, że śnimy tylko dlatego, że mózg jest
zwyczajnie w świecie w nocy znudzony i potrzebuje atrakcji, adrenaliny.
Ciekawa teoria, taka strasznie mało uczona w porównaniu z innymi, ale ją
właśnie lubię najbardziej.
Ciekawym jest również to, że każdemu z nas coś się śni,
codziennie. Znam wielu ludzi, którzy twierdzą, że nic im się nigdy nie śniło.
Otóż panowie naukowcy zaprzeczają takim stwierdzeniom. Śni nam się, oj śni i to
nawet kilkanaście snów w jedną noc, tylko mimo swej doskonałości mózg płata nam
figle i zwyczajnie w świecie tego nie pamiętamy. Ponownie zaradzić tej
przypadłości można dzięki mówieniu do siebie przed snem i anielskiej
cierpliwości…
Ludzie od dawna interesują się tym wielowymiarowym
zjawiskiem jakim są marzenia senne. Najpopularniejsze w tej
kategorii są chyba senniki, ale te do mnie jakoś nie przemawiają. Sny tworzone
są przez nasz mózg, w którym są nasze prywatne doświadczenia i nasze myśli,
dlatego też nie wydaje mi się, żeby istniało jakieś uniwersalne wytłumaczenia
poszczególnych snów. Każdy ma własną podświadomość, a to ona decyduje o tym jaki
będzie scenariusz naszych nocnych przeżyć, dlatego znaczenie snów to raczej
całkowicie indywidualna sprawa.
Dużo by można pisać, bo temat jest naprawdę szeroki i
interesujący, ale jak to w snach bywa trzeba zostawić odrobinę niepewności, bo
co to by był za sen gdyby wszystko było normalne, zwykłe i przewidywalne.
Nierzeczywistość i tajemniczość to ich największy urok!
Miłych snów Wam życzę dzisiejszej nocy (choć pora do spania
jeszcze nie bardzo)!
Przyznam szczerze, że to właśnie tematyka marzeń sennych była tym, co po długich rozważaniach ostatecznie zadecydowało o tym, że wybrałam się na psychologię. Mój mózg chyba ma jakieś wrodzone predyspozycje do wyrazistego przeżywania snów, bo świadome sny zdarzały mi się w życiu samoczynnie, zanim nawet wiedziałam jeszcze co to jest, szczególnie między 13 a 15 rokiem życia. Zawsze też pamiętałam mnóstwo snów z każdej nocy i setki występujących w nich detali. Z wiekiem jednak częstotliwość świadomych snów spadła i coraz rzadziej pamiętałam też, co mi się w ogóle śniło. Zaczęłam się więc interesować wyćwiczeniem swojego umysłu by móc zapanować nad snami i pragnę rozwiać Twoje sceptyczne myśli w tej kwestii - to działa! Mozolnie, bo mozolnie, ale prowadzenie dziennika i intensywne skupianie się na tym, żeby przeżyć świadomy sen w końcu daje rezultaty, a nie ma nic świetniejszego niż świadome sny! Najpierw pamiętasz coraz więcej snów, potem zaczynają się takie, w których zdajesz sobie sprawę, że to raczej sny, ale może nie do końca (typu "no przecież jest poniedziałek, jutro się obudzę, będzie wtorek i pójdę na wykład. Chyba sobie skoczę z tej skarpy do morza... albo w sumie lepiej nie, bo może to jednak nie jest sen?"), aż w końcu można nad tym zupełnie zapanować ;)
OdpowiedzUsuńW okresie mojego największego wkręcania się w świadome śnienie takie sny zdarzały się nawet raz na dwa tygodnie. A ileż można w nich zwojować, o matko! Konfrontowałam się z ludźmi i sytuacjami,z którymi na żywo bałam się skonfrontować, uczyłam się jeździć na nartach, zanim na żywo miałam jeszcze kiedykolwiek narty na nogach ;) Nie wspomnę nawet o księciach z bajki i snach typu filmy akcji ze mną w roli głównego bohatera.
Teraz już rzadko kiedy w ogóle pamiętam cokolwiek, co mi się śniło, ale mnie Twoja notka zmotywowała, żeby się znowu powkręcać. I ty też ćwicz! Naprawdę warto!
mega motywujący komentarz, dzięki! cieszę się, że ja zmotywowałam Ciebie, a Ty mnie ;).
Usuńfajnie, że wreszcie Ktoś powiedział mi, że te sposoby naprawdę działają i spr je sam na sobie, dzięki temu będę mniej sceptyczna i bardziej zdeterminowana ;).
Ja również jestem zafascynowana świadomym śnieniem. Przyznam próbowałam kilka razy, siedziała na róznych forach internetowych, żeby tylko się czegoś dowiedzieć. Po kilku tygodniach ćwiczeń(tak z tym powtarzaniem i zeszytem) w końcu się udało! Trze bardzo dużo chęci i ćwiczeń, za to wyniki są zadowalające. Pozdrawiam i powodzenia!
OdpowiedzUsuń