środa, 5 grudnia 2012

3 dni szczęścia


Zastanawiacie się pewnie jak można sobie takie 3 dni zafundować tak nagle w środku tej burej aury, natłoku obowiązków i szarej codzienności? Kopnął mnie ten zaszczyt i znalazłam receptę, która na dodatek działa na „100 pro”.

A oto przepis: Kupujesz tani bilet na lot ciasnym ryanairkiem, z wielkim trudem starasz się zmieścić swoje rzeczy w wyjątkowo małej torbie (a ostatecznie i tak się stresujesz na lotnisku czy nie jest aby za duża- znaczy się wiesz, że jest trochę za duża i modlisz się w duchu, żeby nie kazali Ci jej wkładać w tę ich cudowną miarkę), po rozprawieniu się z wszelkimi bileto-odprawo-bagażowymi sprawami wsiadasz do samolotu- kierunek Sztokholm! I bodaj najważniejszym składnikiem tego przepisu jest to, że w momencie przekroczenia drzwi lotniska wszelkie problemy zostawiasz za sobą. Studia, praca, codzienna walka z szarą rzeczywistością- wszystko to zostaje za drzwiami, lotnisko przekraczasz tylko Ty i Twoja nieco przyduża walizka! Oczywiście towarzyszy Ci jeszcze jedna osoba- Przyjaciółka z którą masz pewność, że dobrze się będziesz bawić i wiesz, że Ona też problemy choć na chwilę chce zostawić za drzwiami. Powiedziałabym, że jest to takie od czasu do czasu wskazane, chwilowe zamiatanie problemów pod dywan, w końcu jak poleżą tam 3 dni to nic im się nie stanie, nie? I ostatnim, bardzo ważnym składnikiem tego cudotwórczego przepisu są ludzie, których spotykasz w tym wspaniałym skandynawskim mieście- oni idealnie dopełniają całości!

Proste, czyż nie?

Otwarcie muszę przyznać, że już od dawna tak szczerze i często się nie śmiałam jak w ten weekend. Nić porozumienia ( niektórzy bardziej wtajemniczeni doszukają się też drugiego dna w tym stwierdzeniu), która nawiązała się pomiędzy nami i osobami, które tam poznałyśmy jest niesamowita. Kto by uwierzył, że można się tak dobrze, powiedziałabym nawet fantastycznie bawić z ludźmi, których się praktycznie w ogóle nie zna.

Oczywiście są też pewne straty w postaci przeziębienia, niewyspania i aparatu kolegi, który teraz sobie uroczo zapomniany leży w Sztokholmie i z utęsknieniem czeka na powrót do Polski- ale warto było! Oj warto!

Szkoda tylko, że czas tak zapiernicza jak głupi gdy chciałoby się go choć na chwilę zatrzymać!

W każdym razie polecam Sztokholm! Piękny jest naprawdę i zima jest tam ładniejsza niż u nas, taka prawdziwa, biała i mroźna.

To ja się w drodze do pracy zatapiam znów we wspomnieniach, a Wy czym prędzej szukajcie tanich lotów- kierunek północ!

Sztokholm, polecam!
Mario pisze