środa, 7 sierpnia 2013

Z serii przemyślenia nocą bez ładu i składu

Cisza, spokój i natłok myśli. Czy też tak macie, że przed snem przychodzi wam do głowy całe mnóstwo pomysłów i macie miliony rozważań? Moje pomysły są zawsze genialnie, tylko jakoś jak się budzę rano, rzadko je realizuję. Gdyby nie ten słomiany zapał, ludzie już dawno poznaliby się na moim geniuszu. A może właśnie w tym braku konsekwencji tkwi problem? Wytrwałość, samozaparcie, konsekwencja w dochodzeniu do celu, tym się chyba objawia geniusz.

Dzisiaj jest noc bez tych wspaniałych około sennych pomysłów. Dziś mam natomiast sporą dawkę życiowych rozkmin i analiz (spokojnie, nie będę się tutaj dzielić nimi wszystkimi). Tak sobie myślę, że ludzie to dziwne stworzenia. Wszyscy chcemy być szczęśliwi, a czasem mam wrażenie, że nasze działania zmierzają w zupełnie odwrotnym kierunku. Tak, wiem, Ameryki nie odkryłam, ale przecież mamy ponoć wolność słowa i paplać bez sensu można, więc wtrącę i ja swoje 5 groszy, a co.

Nie lubimy się kłócić, ale często sami prowokujemy kłótnie. Nie lubimy nie wyjaśnionych sytuacji, ale milczymy z głupim uporem gdy ktoś nas prosi o wyjaśnienie. Idziemy w zaparte, nawet gdy wiemy, że nie doprowadzi to do niczego dobrego. Obrażamy się, chociaż wywołuje to tylko i wyłącznie negatywne odczucia i z całą pewnością nie prowadzi do oczyszczenia atmosfery. Upraszczając, lubimy robić na przekór w tym niestety całkowicie negatywnym znaczeniu. A najgorsze jest to, że zazwyczaj takie zachowania prowadzą do tego, że ranimy swoich najbliższych. Czasem nawet dzieje się tak, że trudno się z takich rzeczy otrząsnąć, tworzą się toksyczne sytuacje, nieprzyjemna atmosfera, niszczy się to wspaniałe porozumienie i więź z drugą osobą. Czy warto?

Chciałabym się móc pochwalić i powiedzieć, że jestem inna, ale kurde, właśnie nie jestem.  Też tak często robię, a czasem nawet nie zdaję sobie z tego sprawy, zachowuję się tak z automatu, beż żadnej głębszej refleksji. Dzisiaj jednak dostałam impuls do tego, żeby się nad tym wszystkim zastanowić. Wniosek z moich rozważań jest krótki: nie chcę tak robić!

No cóż, wkrótce się okaże czy ta moja przepiękna konkluzja jest kolejnym genialnym nocnym "pomysłem" niezrealizowanym za dnia. Teraz jednak mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.


sobota, 3 sierpnia 2013

Dziękuję, postoję.



Nie lubię siedzieć w komunikacji miejskiej, serio! I to wcale nie oznacza, że lubię stać, bo nie lubię. Czytanie książki (co dla mnie jest „normalką” w ztm) na stojąco jest niewygodne, a jak człowiek wraca po całej nocy w pracy to generalnie marzy mu się tylko i wyłącznie możliwość „przymknięcia oka”, więc stanie z pewnością jest mało komfortowe. Dlaczego zatem nie lubię siedzieć w autobusach, tramwajach itp.?

Nie zrozumcie mnie źle, ale problemem jest ustępowanie miejsca. Jestem dziwakiem, ale czuję się zawsze niekomfortowo w takiej sytuacji i nigdy nie wiem jak się zachować. Mam złe doświadczenia z tym związane. Parę razy mi się zdarzyło, że gdy chciałam ustąpić miejsca jakiemuś starszemu Panu, ten unosił się dumą i patrzył na mnie z wyrzutem jakbym „obrzuciła” go jakąś obelgą. Człowiek chce dobrze, a wychodzi jak zwykle…

Ostatnio miałam też okazję jechać z Panem, którego reakcja była całkiem odmienna niż ta opisana wyżej. Po nocce w pracy, wsiadam do tramwaju, uradowana zajmuję wolne miejsce. Marzę tylko i wyłącznie o prysznicu, położeniu się do łóżka i możliwości „przymknięcia oka” na te 30 minut, które spędzę w tramwaju jadąc do domu. Nagle słyszę za sobą mniej więcej takie słowa: „Taka zmęczona gówniara, że siedzieć musi, taka bardzo zmęczona”- i tak w kółko w podobnym stylu. W pierwszym odruchu miałam ochotę odwrócić się i powiedzieć, że i owszem, jestem zmęczona, bo spędziłam całą noc nie śpiąc w pracy, a on chyba ma dużo siły skoro tak mu dobrze idzie „psioczenie” na innych od rana. Odpuściłam jednak, wstałam bez słowa. Takie już „uroki” tego jak zostałam wychowana, starszych trzeba szanować i już. Może koleś miał gorszy dzień albo rzeczywiście nie miał siły stać, ciężko stwierdzić.

I kolejny przykład. Wsiada jakaś starsza Pani, Ty wstajesz, żeby jej ustąpić miejsca, a ona z uśmiechem: „Nie, nie, proszę siedzieć, jak tylko 2 przystanki.” Pani bardzo miła, ale sytuacja jednak dziwna i kłopotliwa. Jak już się wstało to usiąść z powrotem głupio, a z drugiej strony jak Pani nie chce skorzystać to czemu my mamy sobie odmawiać? Ostatnio byłam świadkiem sytuacji w której chłopak wstał i zaproponował starszemu Panu, który wsiadł do tramwaju, żeby usiadł na „jego” miejscu, ten jednak grzecznie odmówił i stał dalej. Chłopak kilkadziesiąt sekund zastanawiał się chyba czy wypada ponownie usiąść, a może liczył na to, że Pan się jednak zdecyduje. W tym czasie inny chłopak (jadący już wcześniej tym tramwajem, nie, że taki co to dopiero wsiadł i nie widział wcześniej rozgrywającej się sceny) skorzystał z okazji i go podsiadł- taki psikus.

Podsumowując, jestem dziwna, naprawdę czasem wolę stać w komunikacji miejskiej, szczególnie gdy jest mało wolnych miejsc, żeby nie dopuścić do sytuacji, że wsiada ktoś, komu powinnam ustąpić miejsca. Czuję się niekomfortowo i już. Nie wstać, źle- mam wtedy wrażenie, że straszny i nieczuły ze mnie człowiek, ale z wstawaniem też różnie bywa. W moim wydaniu "ustąp miejsca" rozumiane jest jako "nie siadaj wcale".

Ponoć każdy ma swoje dziwactwa, oto jedno z moich.