poniedziałek, 20 maja 2013

Słodko, że aż mdli! O fejsikowych miłościach i nie tylko słów kilka.


Miałam ostatnio głęboką refleksję (no dobra, może nie aż taką głęboką, ale gdzieś tam mi jakaś myśl zaświtała) na temat mojego wszechogarniającego hejterstwa (jest to naprawdę najbardziej trafne słowo, nie widzę lepszego polskiego odpowiednika). Szczególną uwagę w swoich rozważaniach poświęciłam wyśmiewaniu przeze mnie związków damsko-męskich.

Oto kilka przykładów dla których mogę uznać się za hejtera roku:

1.       Wczoraj spędziłam prawie godzinę na wyśmiewaniu pewnej pary na fb z racji tego, że oboje z nich pod każdym zdjęciem piszą sobie komentarz o różnorakiej słodkiej treści zawsze zakończony słowami „kocham cię".
2.       Bawią mnie wszelkie fejsbukowe słodkie komentarze, nie mówiąc już o zakładaniu wspólnego konta przez pary, czy małżeństwa.
3.       Fejsikowe wyznawanie sobie miłości, ustawianie statusików, wklejanie serduszek i wszystkie tekściki w stylu: z moim skarbem, kocham go, jesteś całym moim światem…
4.       Misiu, Żabko, Koteczku, Dziubku itp., a fe!
5.       Bawią mnie też pary, które wszystko robią razem, nigdzie bez siebie nie wychodzą i ogólnie to nie ma już dwóch osób, tylko tworzy się jedno dziwne „coś”.

Generalnie jak przystało na prawdziwe dziecko fb, moje szczególne hejterstwo objawia się właśnie na facebook’u, możecie to łatwo zauważyć w wymienionych przeze mnie przykładach i na tym też chciałabym się skupić, bo z tym ogólnym wyśmiewaniem związków muszę chyba skończyć. Już mówię dlaczego!

Otóż stwierdziłam, że takowe wyśmiewanie czyniłoby ze mnie hipokrytkę. Coś czuję, że gdybym mogła siebie poobserwować z perspektywy osoby trzeciej, wyśmiałabym siebie na maksa! Się przytulam w metrze i innych miejscach w których jest całe mnóstwo ludzi (dla podobnych do mnie, czyli przeraźliwie złośliwych i czepialskich: nie, nie przytulam się sama do siebie i te wszystkie inne, jest taki jeden Najlepszy z którym mogę robić te wszystkie okropne, słodkie rzeczy, które robią pary…), nawet całuję publicznie! Nie mówiąc już o tym, że „Kochanie” jest na porządku dziennym, „Kotek” też został oswojony i nawet „Misia” w formie żartobliwej można spotkać. Bożesz Ty mój, co się ze mną dzieje? Miłość, wiosna, kwiatki, serduszka i w ogóle różowo! Tak to właśnie jest, człowieka dopadnie i jest się bezbronnym.

No cóż, niech już tym wszystkim słodziakom będzie, każdy ma prawo być szczęśliwy i to szczęście okazywać jak tylko mu się wymarzy.

Ale wciąż nie do końca umiem sobie poradzić z tymi fejsikowymi wyznaniami. Ja rozumiem wspólne zdjęcia, ja rozumiem jakieś miłe słowo, czy buziaczek, a nawet serduszko! Ale to „kocham cię” pod każdym zdjęciem, czy statusiki: „jesteś moim całym światem”? Czyż to nie wieje nadmierną „pokazówą”? Dla mnie to jest taka chęć pochwalenia się tym jak to mi jest dobrze, a Wy mi teraz wszyscy zazdrośćcie. Fajnie pokazać innym, że jest się z kimś i się tę drugą osobę kocha, ale chyba nie trzeba do tego miliona fotek i słodkich komentarzy? Osobiście odnoszę wrażenie, że te pary są w sobie mniej zakochane niż próbują pokazać całemu światu. Nie mówiąc już o tym, że to, że kogoś kocham i z nim jestem dotyczy tylko nas dwoje i nie trzeba w to wszystko wciągać swoich 400 znajomych na fb…

Jednakże mimo to postanowiłam być bardziej tolerancyjna i na tym polu. Każdy ma prawo swoje uczucia wyrażać jak mu się podoba, zawsze przecież można zablokować subskrypcje postów jakiejś osoby, nie? (devil laugh)

I tym oto miłym akcentem chciałabym zakończyć mój wywód. 

PS Miłości moi Kochani Wam życzę <3!