Chciałabym Wam dzisiaj napisać
kilka słów o książce, którą ostatnio przeczytałam i, która bardzo mną
wstrząsnęła. Jest to biografia/ autobiografia i wywołała u mnie taką reakcję z różnych
powodów m. in. dlatego, że wydarzenia w niej opisane są przerażające,
irracjonalne i nie poddają się moim zdaniem żadnej logice, wstrząsnęła mną, bo
to wszystko co zostało w niej opisane oparte jest na faktach, a także jest aż
do bólu aktualne, bo ten horror o którym książka jest wciąż trwa.
„Jeśli doczekam jutra” opowiada
historię 27-letniej Australijki Schapelle, która jechała na 2-tygodniowe
wakacje do swojej siostry mieszkającej na Bali. Wyjazd, który miał być
wspaniałym odpoczynkiem w rajskim miejscu, zakończył się dla niej tragicznie. 2
tygodnie zmieniły się w 20 lat życia w piekle. Po wylądowaniu na lotnisku
w torbie Schapelle zostało znalezione
4,2kg marihuany. W tym właśnie momencie uznano ją za winną i postanowiono
ukarać, ponieważ miało to pokazać innym turystom, że Bali to wspaniałe miejsce,
wolne od narkotyków, a wszelkie próby ich „szmuglowania” źle się kończą.
Wszystko co działo się potem, niedociągnięcia w trakcie śledztwa, nieludzkie
traktowanie, pozwolenie na to, by dziennikarze traktowali Schapelle jak atrakcyjną
rzecz, którą trzeba obfotografować i obnażyć z wszelkiej prywatności, było
potwierdzeniem „wydanego” od samego początku na nią wyroku. Nie będę przytaczać
wszystkich przykładów zaniedbań jakie miały miejsce w trakcie procesu, warto
naprawdę samemu przeczytać książkę i wczuć się w tę sytuację. Napiszę tylko, że
z paczki nie zostały nawet pobrane odciski palców, nie udostępniono nagrań z
lotnisk zarówno australijskich jak i tych na Bali. Nie mówiąc już o tym, że
żadne z zeznań świadków obrony nie zostało uznane za wiarygodne, natomiast
wszystkie kłamstwa świadków oskarżenia zostały wzięte pod uwagę przy wydawaniu
wyroku.
Wydarzenia, które zostały opisane
w książce miały miejsce w 2005 roku, więc są aż porażająco aktualne, zważywszy
na to, że Schapelle wciąż odsiaduje swój wyrok. Jak już wcześniej wspominałam,
po procesie, który w większości krajów uznany byłby za farsę, taki właśnie
wydano wyrok- 20 lat! Książka napisana jest z perspektywy Schapelle, na początku
dowiadujemy się co nieco o jej życiu przed tym koszmarem, gdzie się wychowała,
co robiła w życiu. Jawi nam się jako całkiem normalna, sympatyczna osoba, nie
wyróżnia się niczym szczególnie, ale mimo to wzbudza sympatię. Potem opisane są
wszystkie wydarzenia związane ze znalezieniem marihuany, aresztem, więzieniem i
procesem. Schapelle pisze o swoich odczuciach i przeżyciach, o tym jak musiała
stoczyć walkę sama ze sobą, żeby to wszystko przetrwać, o tym jak czysta
toaleta stała się dla niej luksusem, mimo że kiedyś była normalnością, o tym
jak wszystko od początku do końca było przeciwko niej. Jedynym pozytywnym
akcentem książki są relacje Schapelle z jej rodziną. Wspierają ją wszyscy,
szczególnie siostra, którą Schapelle przyjechała odwiedzić. To dzięki nim udało
jej się nie zwariować i to dla nich postanowiła przetrwać to piekło.
Uważam, że warto przeczytać tę
książkę i pozwolić sobie na chwilę refleksji. Jest to przestroga dla
wszystkich, pokazuje jak bardzo trzeba być ostrożnym i jak szybko ludzkie życie
może się wywrócić do góry nogami (niekoniecznie tak jakbyśmy sobie tego
życzyli), jak nagle przestaje się mieć władzę nad własnym losem. Przykre jest
to, że z każdą kolejną stroną uświadamiamy sobie jak bardzo człowiek jest nieistotny
w świecie, który sobie sami stworzyliśmy. Rząd zamiast pomóc, wolał się
nadmiernie nie wtrącać, co by nie popsuć swoich stosunków z Indonezją, lotniska
robiły wszystko, żeby ukryć fakt niedociągnięć ze swojej strony, a przede
wszystkim próbowały zataić, że wśród ich pracowników byli przemytnicy
narkotyków.
Jest to jednak przede wszystkim
książka opisująca bardzo silną kobietę, naprawdę bardzo silną. Mam wrażenie, że
ja bym się załamała i nie wiem czy potrafiłabym zachować godność w obliczu
takich wydarzeń. W każdym słowie napisanym w tej książce pokazana jest walka
bohaterki z samą sobą i z sytuacją w której się znalazła. Pokazane jest jak ze
wszystkich sił stara się nie zwariować i próbuje żyć. Ludzie są słabi, ale z
drugiej strony bardzo silni, potrafią się przystosować i przetrwać w
najgorszych warunkach.
Odkąd przeczytałam „Jeśli
doczekam jutra”, zaczęłam śledzić w internecie losy Schapelle i niestety nic
się od czasu napisania książki nie zmieniło. Mam jednak nadzieję, że już
wkrótce przeczytam, że ten horror się skończył. Chociaż przyznam szczerze, że
nie wyobrażam sobie jak po tylu latach życia w takim miejscu za coś czego się
nie zrobiło, wrócić do normalności. Musi to być bardzo trudne, ale mam
nadzieję, że bohatera książki już wkrótce będzie miała szanse i z tym sobie
poradzić.
Tu można dowiedzieć się więcej na temat całej sprawy: