czwartek, 5 lipca 2012

Truskawkowe pole


Życie jest jednak przewrotne i przeraźliwie złośliwe.

Wiem, że miałam już dawno temu coś tu napisać, ale niestety rzeczywistość mnie przerosła odrobinę albo nawet bardziej. Użalając się nad sobą na całej linii: czuję się przytłoczona szarością, a mówiąc już całkiem dokładnie czuję się przytłoczona truskawkowością. I tutaj chyba nadchodzi chwila kiedy powinnam co nieco wyjaśnić. Tydzień temu zmieniłam na najbliższe 2 miesiące swoje miejsce zamieszkania (choć zaczynam podejrzewać, że nie będzie to aż tak trwała przeprowadzka). Od ostatniego czwartku mieszkam w Rucphen w Holandii. W tym miejscu pojawia się kolejne pytanie, a mianowicie, po jaką cholerę przeprowadziłam się do tej maleńkiej wioski, której nikt nie zna? Już śpieszę z odpowiedzią. Zachciało mi się zarabiać pieniążki w obcej walucie, otóż to. Na dodatek zachciało mi się zarabiać przeurocze euracze zbierając truskawki, które niestety okazały się mniej urocze niż myślałam, zdecydowanie mniej urocze.

A skoro już mówimy o pracy za granicą chciałabym powiedzieć kilka słów na ten temat. Oczywiście jak zawsze na moim blogu wszystko co napiszę będzie totalnie subiektywne. Po pierwsze co chyba nie jest nazbyt odkrywcze uważam, że jesteśmy przeraźliwie wykorzystywani. Ciężka, w moim odczuciu wręcz niewolnicza praca i głodowa pensja. Za taki wysiłek powinno się dostawać przynajmniej 2 razy więcej, ale niestety, wypłaty, mimo że na holenderskie warunki małe wciąż w Polsce nie ma szans na taki zarobek, przynajmniej na pewno nie gdy jesteś studentem.  A chyba najgorsze z tego wszystkiego jest to, że sami sobie na to pozwalamy. Wszyscy narzekają między sobą, ale tylko po cichu, głośno nikt się nie odezwie i dalej zapiernicza jak maleńka mróweczka, bo trzeba. W ten sposób biznes się kręci, Holendrzy mają coraz więcej pieniędzy, a Polacy coraz bardziej obolałe plecy. Trochę mi przykro, że stałam się tą maleńką mróweczką, ale mróweczka to mróweczka, pracuje i nic nie mówi, choć znając mój temperament nie potrwa to długo.

W każdym razie konkludując, nikomu nie polecam pracy przy zbiorach truskawek, chyba, że ktoś ma fetysz na punkcie obolałych kości i opuchniętych kolan. Jeśli kogoś to kręci, spełnienie murowane! Na tym chyba zakończę, bo co za dużo to niezdrowo, zegarek na 5tą rano nastawiony i do pracy rodacy!

A Was mimo wszystko truskawkowo i słonecznie pozdrawiam! Powiedzcie Polsce ode mnie, że mimo iż jest niewdzięczną ojczyzną, tęsknię!

1 komentarz: