poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Subiektywne porady jak przygotować się na wycieczkę do Berlina


W Berlinie byliśmy ze znajomymi już jakiś czas temu, bo na początku marca, ale wyjazd był to wyjątkowo udany, więc warto do niego na chwilę wrócić i przypomnieć sobie te wspaniałe 2 dni. Początkowo chciałam wszystko co z wyprawą do Berlina związane „upchnąć” w jeden wpis, ale byłby on zdecydowanie przydługi, więc postanowiłam rozbić go na dwie części. Dzisiaj pierwsza, zdecydowanie bardziej pragmatyczna, o tym jak wyglądały przygotowania do wyjazdu, co warto wiedzieć, żeby zaoszczędzić i takie tam, mam nadzieję, przydatne wskazówki. Następnym razem będzie ta przyjemniejsza część, czyli to co odwiedziliśmy w Berlinie i całe mnóstwo zdjęć. Oczywiście standardowo już na początku zastrzegam, że wskazówki są tylko i wyłącznie moje, i rzecz jasna subiektywne, więc z pewnością nie trzeba ich traktować jako „prawdy objawionej”, aczkolwiek mam nadzieję, że niektóre z nich się Wam przydadzą ;).

Zacznę chyba od tego jak w ogóle do Berlina się dostać, jak pewnie wszyscy wiecie możliwości jest całe mnóstwo, podróże po Europie to już od jakiegoś czasu nie problem, a Berlin to już w ogóle całkiem przyjemna bajka, bo "umiejscowiony jest" naprawdę blisko Warszawy w porównaniu z innymi miastami Europy. My spośród ogromu możliwości wybraliśmy podróż własnym samochodem, decyzję tę podjęliśmy z kilku powodów. Po pierwsze po sprawdzeniu cen biletów na inne środki lokomocji w interesującym nas terminie (przede wszystkim pociągu i polskiego busa) uznaliśmy, że podróż samochodem będzie najtańsza. W Berlinie byliśmy we czwórkę, mamy ekonomiczny i duży samochód na gaz (jaka autoreklama), zrzucając się na paliwo, myślę, że wydaliśmy około 300 zł łącznie mniej na sam dojazd (co daje każdemu z naszej czwórki około 75 zł ekstra na inne szaleństwa) niż gdybyśmy zdecydowali się na polskiego busa (w tym terminie, który nas interesował, ceny biletów były raczej niekorzystne). Po drugie własny samochód równa się wygoda, mogliśmy zabrać ze sobą zdecydowanie więcej rzeczy i nie musieliśmy się martwić jak to wszystko upchnąć do małej walizki.

Ponadto nie ograniczały nas żadne sztywne godziny wyjazdu. Warto tu wspomnieć, że mam pewien problem z punktualnością, który ostatnio bardzo negatywnie odbił się na mojej podróży do Krakowa, kiedy to polski bus odjechał beze mnie i mojej przyjaciółki, i mogę za to winić niestety tylko siebie i ewentualnie korki w Warszawie. Musiałyśmy się w tej sytuacji pogodzić z utratą pieniędzy zapłaconych za bilet oraz „przeprosić” z pkp i skorzystać z ich usług, i w tym przypadku już na pewno być punktualne. Konkluzja jest taka, że jadąc własnym samochodem te 5 minut spóźnienia, nie ma znaczenia. Zatrzymanie się na stacji gdy Ktoś potrzebuje skorzystać z toalety, zjeść coś, czy zapalić papierosa (choć tym nikt nie powinien się chwalić!) również nie stanowi problemu. Zresztą co ja się będę na ten temat rozpisywać, każdy na pewno sam wie, że jazda własnym samochodem ma sporo plusów. W tym przypadku plusy wygrały z minusami. Warto czasem rozważyć tę opcję. Zazwyczaj z góry zakłada się, że autobus, pociąg, a coraz częściej samolot (co jest ogromnym plusem) będzie tańszy niż wyprawa własny autem, przy tak małej odległości i kiedy się jedzie w kilka osób, czasem jednak bywa inaczej.

Kolejną bardzo ważną sprawą jest nocleg. Bez niego niestety wycieczka może skończyć się co najwyżej spaniem na schodach do stacji metra i przykrywaniem się własnym ręcznikiem lub koczowaniem na ławce, a mimo że pogoda była dla nas bardzo łaskawa to jest to jednak średni pomysł na spędzanie nocy w obcym mieście. W tym miejscu muszę napisać, że jestem dumna z tego jaką udało mi się znaleźć fantastyczną okazję jeśli chodzi o nasz hotel, a właściwie hostel. Smarthostel Berlin, bo tak się nazywa, znalazłam na booking.com i jak na przyzwoitego studenta przystało skusiła mnie cena noclegu. Nie dałam się jednak tak całkiem omamić niskiej kwocie i postanowiłam co nieco dowiedzieć się o tym hostelu przed ostateczną decyzją. Okazało się, że na szczęście nie jest to typowy hostel gdzie płaci się za łóżko, tylko wynajmuje się cały pokój w którym jest również oddzielna łazienka, nie dzielona z innymi, czy też umiejscowiona na korytarzu. Był to dla mnie warunek konieczny, zdecydowanie wolałabym zapłacić nieco więcej i mieć swoją, prywatną łazienkę w pokoju. Ponadto opinie osób, które tam spały były bardzo pozytywne. Pisano, że hostel jest czysty, schludny, obsługa bardzo miła i pomocna. Lokalizacja również była dla nas wyjątkowo korzystna, 5 minut pieszo do stacji U-bahn i stamtąd 7-10 min kolejką do Friedriechstrasse. Zdaję sobie sprawę, że idealnie byłoby nocować mając 10 minut pieszo do Alexanderplatz, ale jak dla nas było to naprawdę wystarczające. Zdecydowanie polecam sprawdzić takie informacje jak lokalizacja, opinie innych użytkowników, czy łazienka jest w pokoju przed wyjazdem.

Za dwie doby w pokoju dla czterech osób zapłaciliśmy łącznie 106 euro, co uważam za nie lada wyczyn, w Polsce często więcej się płaci za nocleg.  Jestem naprawdę zadowolona z tego hostelu, wszystkie opinie znalezione w internecie okazały się prawdziwie. Było czysto, przytulnie i miło. Byłam nawet pozytywnie zaskoczona kiedy po całym dniu zwiedzania wróciliśmy do pokoju i zastaliśmy wysprzątaną łazienkę i wyniesione śmieci. Wiem, że powinien to być standard, ale przyznam szczerze, że nie liczyłam na to w hostelu za taką cenę. Naprawdę duży plus. Sama dzielnica w której znajduje się Smarthostel Berlin o wdzięcznej nazwie Wedding nie jest zbyt zachęcająca, bardzo zwyczajna i będąc szczerym raczej brzydka, ale my tak naprawdę poza spaniem, spędziliśmy tam raczej niewiele czasu.

Jeżeli chodzi o poruszanie się po samym Berlinie, zrezygnowaliśmy z naszego samochodu i wybraliśmy komunikację miejską, jest zdecydowanie wygodniejsza i szybsza, szczególnie dla osób, które średnio znają miasto, a w naszym przypadku raczej wcale nie znają. I tutaj kolejna podpowiedź, jeżeli jedzie się większą grupą i raczej nie planuje się podróżowania osobno warto kupić całodniowy wspólny bilet dla 5 osób, który nazywa się Kleingruppen-Tageskarte, w naszym przypadku był tańszy niż gdyby każde z nas kupiło 4 oddzielne bilety i to o jakieś 10 euro. Wiem, że nie są to jakie ogromne pieniądze, ale zdecydowanie można je przeznaczyć na coś przyjemniejszego i warto korzystać z takich okazji. Chyba, że nie ma się w ogóle zamiaru kupować biletu, ale to już całkiem inna atrakcja i my w sumie nie mieliśmy na nią ochoty.

Jeżeli chodzi o same przygotowania do wyjazdu, moim zdaniem zdecydowanie warto zaopatrzyć się przed wyjazdem w mapę miasta, najlepiej z zaznaczonymi miejscami wartymi zobaczenia oraz z rozrysowaną mapą komunikacji miejskiej, czyli w przypadku Berlina S-bahn i U-bahn. Ja dostałam również od koleżanki przewodnik w którym były opisane różne zabytki, restauracje i dzielnice miasta. Przeczytałam też całe mnóstwo poradników internetowych, w których można było znaleźć wiele ciekawych wskazówek gdzie warto w Berlinie się wybrać. Osobiście polecam zrobić takie rozeznanie przed wyjazdem, wycieczki „w ciemno” z pewnością są ekscytujące, ale nie mówiąc już o tym, że można się nieźle pogubić to przy tym jeszcze ominie nas wiele atrakcji. W następnym poście o Berlinie napiszę jakie miejsca my odwiedziliśmy/ widzieliśmy.



Mam nadzieję, że choć odrobinę przydadzą się Wam moje porady, a może zachęcą Was do podróżowania, choć do tego chyba nie trzeba zachęcać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz